niedziela, 29 marca 2015

Nasza sesja ciążowa

O naszej ciążowej sesji zdjęciowej pisałam już kilka razy. Najpierw zrobiliśmy zimową sesję w plenerze, a ostatnio - sesję w studio. Pierwsze efekty prezentowałam TUTAJ.

A dziś jeszcze kilka ujęć mojego brzuszka w obiektywie najwspanialszego fotografa świata - czyli mojego narzeczonego i tatusia Olusia! :-)











A jak tylko na dworze zrobi się zielono, to zamierzam Marcina wyciągnąć jeszcze na kilka zdjęć w plenerze - a co, jak się ma zdolnego faceta, to trzeba z tego korzystać! :-)

czwartek, 26 marca 2015

Szykujemy kącik dla Olusia! :-)

Od wczoraj chodzę z mega uśmiechem na twarzy. Wszystko za sprawą olusiowego kącika, który powoli powstaje w naszej sypialni. I już nie mogę doczekać się efektu końcowego, bo już jest cudnie!

Ale po kolei :-)
Nasze mieszkanie jest dwupokojowe - w jednym pokoju mamy sypialnię, w drugim - salon. Chyba już w dniu, w którym dowiedziałam się o ciąży, zaczęłam zastanawiać się gdzie postawimy łóżeczko :-) a to ze względu na to, że mamy w sypialni dwie szafy - jedną większą i drugą mniejszą, przez które raczej mały pokój stał się jeszcze mniejszy i mało ustawny. 

Pierwsze zdjęcie naszej sypialni, jeszcze przed przeprowadzką :-)

Po wymierzeniu pokoju okazało się, że żeby zmieścić w nim łóżeczko, będziemy musieli przestawić łóżko - wcześniej stało pod oknem, dzięki czemu na środku pokoju było sporo wolnego miejsca. Teraz łóżko zajmuje większość sypialni, ale osobiście jakoś bardziej mi się to nawet podoba :)

Ściana, na której miało stanąć łóżeczko, była pomalowana na biało. Jakiś czas temu wpadłam na pomysł, żeby wykorzystać turkusową farbę, którą pomalowaliśmy przeciwległą ścianę w sypialni. Myślałam nad paskami albo grochami... no i grochy wygrały!

Po odświeżeniu bieli na ścianie, wczoraj w dosłownie pól godziny namalowaliśmy grochy. Wcześniej znajomy Marcina wydrukował nam szablony - koła w różnej wielkości, na folii samoprzylepnej. Marcin "kolorował" grochy (nie mieliśmy małego wałka, ale do malowania wykorzystaliśmy gąbkę do mycia naczyń - akurat miałam w domu zapas nowych gąbeczek :-)), a ja odklejałam folię od ściany i przyklejałam w kolejne miejsca (mniejsze szablony wykorzystaliśmy kilka razy). 




Od razu zawiesiliśmy też na ścianie napis "Olek", który zamówiłam przez Internet już jakiż czas temu. Do napisu dostaliśmy także samochodzik - koparkę, który również zawisnął na ścianie :-)


W Olusiowym kąciku brakuje jeszcze tylko najważniejszego: mebli! Od koleżanki mamy dostać białe proste drewniane łóżeczko. Jak już je wstawimy, to pomiędzy łóżeczkiem a szafą zostanie jeszcze miejsce na wąską szafeczkę z szufladami, w której będę mogła schować rzeczy Olusia - jakieś kosmetyki, skarpeteczki czy inne pierdółki, których pewnie będzie mnóstwo. Niestety szafka będzie za mała, żeby umieścić na niej przewijak, więc ten będzie musiał być na łóżeczku. 

Efekt końcowy na pewno też zaprezentuję! A póki co idę znów do sypialni, cieszyć okiem dotychczasowym widokiem! :)

środa, 25 marca 2015

40 dni i 40 nocy. Co by tu zrobić przed porodem?

Mój licznik wskazuje jeszcze 40 dni do porodu. Chyba niedługo zacznę panikować ;) ale póki jeszcze nie panikuję, to postanowiłam stworzyć listę rzeczy, które przed porodem chciałabym jeszcze zrobić.

Odliczamy na naszej szafie...

Co mam zamiar zrobić przed porodem?


  • raz w tygodniu wybrać się do kina albo do jakiejś knajpki na dobre jedzonko czy deser. Albo to i to ;)
  • jeszcze raz wybrać się na salsotekę i popatrzyć na pary tańczące bachatę, salsę, kizombę i inne tańce... no i jak się uda to może zatańczyć chociaż jedną piosenkę :)
  • zrobić kilka deserów z nowej książki kucharskiej Lidla - na zdjęciach te wszystkie ciasta, musy czy inne smakołyki wyglądają tak pysznie, że po prostu muszę ich spróbować!
  • obejrzeć cały trzeci sezon serialu House of Cards oraz skończyć czwarty sezon Suits, 
  • ufarbować włosy i może pomyśleć o jakiejś delikatnej zmianie obcięcia. 

Póki co tyle. Jak mi jeszcze coś przyjdzie do głowy, to będę dopisywać. A jeśli macie jakieś pomysły - to dajcie znać ;)

Aha, oprócz tego mam jeszcze sporo poduszek do zrobienia ;) I coś mi się wydaje, że po porodzie też będę je produkować, bo już kilka osób się mnie o to pytało :) (a gdybyście chcieli zobaczyć nowe podusie - bo kilka ich przybyło - m.in. słoń czy chmurka - to zapraszam TUTAJ :-))

niedziela, 22 marca 2015

Coraz trudniej. 34 tydzień ciąży nam leci

Do porodu pozostało nam mniej więcej 43 dni, a więc trochę ponad miesiąc. Brzuszek jest już coraz większy, a mnie bywa z nim coraz trudniej. 

Chodzę jak mały pingwinek albo kaczuszka. Coraz częściej odwiedzam toaletę - choć nie ma jeszcze pod tym względem tragedii. Przy dłuższym chodzeniu czy siedzeniu zaczynam odczuwać dyskomfort, a czasem napięcie brzucha. 

Marcysia pilnuje Olusia :-)

Póki co nie mam problemów ze spaniem, choć budzę się w nocy żeby zaliczyć wizytę w toalecie. Czasem dopada mnie też zgaga - na szczęście kilka łyków mleka wystarcza, aby się jej pozbyć. 

Pomimo tego, że bywa coraz ciężej, ostatnie kilka dni spędziłam dość aktywnie. W czwartek wzięłam udział w warsztatach "Bezpieczny Maluch" - odbywały się one w Piotrkowie Trybunalskim. Najciekawsze tematy podjęte na warsztatach to bezpieczeństwo dzieciaczków w samochodzie (warsztaty na temat fotelików samochodowych, ich prawidłowego zapinania i przewożenia maluszków) oraz pierwsza pomoc u niemowlaków i kobiet w ciąży. W piątek spotkałam się z koleżankami z pracy, a sobotę zaliczyliśmy wyprawę do znajomych do Pabianic. To chyba ostatnia dalsza podróż w ciąży - po półgodzinie jazdy autem już zaczęłam odczuwać ból pleców, a i spanie w obcym łóżku, bez mojej ciążowej poduchy, było ciut męczące. 

Oluś daje o sobie znać, ale jego kopniaczki nie sprawiają mi żadnego bólu - po części pewnie to kwestia łożyska na przedniej ścianie, no i być może zapowiada się z niego spokojny maluszek. Udało mi się nagrać trochę jego brzuszkowych wygibasków - muszę przyznać, że na dźwięk piosenki Dawida Podsiadło mój synuś naprawdę dał czadu - jak na niego ;)


W najbliższych dniach zamierzam w końcu spakować torby do szpitala - jedną dla mnie i drugą dla Olusia.

czwartek, 19 marca 2015

Jak ojciec z synem

Są dni, kiedy trochę się o siebie martwię. Nie szaleję bowiem na punkcie innych dzieci - nawet jeśli są malutkie. Zdecydowanie bardziej rozczula mnie patrzenie na mojego kota Stanisława - jego mogłabym zagłaskać i zacałować - gdyby tylko tak się dał :-) Pewnie zmieni mi się to, jak urodzi się Aleksander. 

Póki co jednak zauważyłam, że bardzo rozczula mnie widok Ojca i kilkuletniego syna. Wtedy od razu wyobrażam sobie moich dwóch chłopaków razem - Marcina i Olusia - którzy załatwiają swoje męskie sprawy. I od razu nos mi się robi czerwony a oczy - szklane. 

Moi mężczyźni łapią kontakt :-)

Kilkanaście dni temu wchodziłam do sklepu, a przede mną szły jeszcze chyba dwie kobiety i właśnie ojciec z synem. I tata powiedział do tego kilkulatka: Przepuścimy Panie, będziemy dżentelmenami. 

A dziś pojechałam na badania i krew oddawał mniej więcej 6-letni chłopiec, który był z tatą. Z tego co zrozumiałam - wcześniej chłopiec chyba dwa razy z mamą przyjechał na oddanie krwi, ale bał się. Dziś maluch był dzielny i krew oddał. Jak posłuchałam chwilę, jak tata z nim rozmawia, to naprawdę się wzruszyłam. 

Wiem, że Marcin będzie wspaniałym tatą. Że będzie spędzał z Olkiem dużo czasu i że będzie mu pokazywał męski świat. Już zresztą planuje, że będą razem jeździć na motocyklach - chociaż to akurat chyba po moim trupie :-)

wtorek, 17 marca 2015

Baby Shower za nami! Część 2: zabawy i prezenty

Zgodnie z obietnicą wrzucam drugą część posta dotyczącą sobotniego Baby Shower. Tym razem chciałam Wam zaprezentować zabawy, jakie towarzyszyły nam tego wieczoru oraz przepiękne prezenty, które z Olusiem dostaliśmy!

Oluś dał ciociom znać, że imprezka bardzo mu się podoba :-)

Ogólnie wieczór upłynął nam na rozmowach na różne tematy - takie poświęcone macierzyństwu, jak i zupełnie luźne. Wśród zaproszonych na Baby Shower dziewczyn znalazły się zarówno matki, jak i młode mężatki czy singielki, a więc tematów do rozmów było naprawdę sporo. A pomiędzy rozmowami czekały na nas...

Zabawy na Baby Shower

O przygotowanie zabaw poprosiłam moją przyjaciółkę z Łodzi. Wiedziałam, że Magda uwielbia takie wyzwania i że przygotowując atrakcje będzie miała z tego frajdę :-) no i się nie zawiodłam. Magda wspólnie z drugą znajomą Anią przygotowały trzy naprawdę fajne zabawy.

Zaczęło się od życzeń dla Olusia. Wszystkie ciocie dostały kartki i długopisy i miały dokończyć  zapisane zdania - np. "życzę Ci abyś pokochał...", "życzę Ci abyś stał się...", "życzę Ci abyś śmiał się z...". Dziewczyny uzupełniając życzenia wykazały się dużą kreatywnością. Wszystkie życzenia włożyły do koperty, która trafiła do mnie. Już po ich wyjściu odczytałam wszystkie życzenia i naprawdę się wzruszyłam i uśmiałam. Jak Oluś podrośnie, to będzie miał piękną pamiątkę! :-)

Kolejna zabawa polegała na odpowiadaniu na pytania związane ze mną. Dziewczyny dostały kartki z pytaniami na mój temat i musiały odpowiedzieć np. kiedy się urodziłam, kim są moi rodzice, jaki jest mój ulubiony sklep czy potrawa. Ja odpowiedziałam na te same pytania, później sprawdzałyśmy odpowiedzi. Kilka dziewczyn uzyskało tyle samo punktów, więc w dogrywce wymyślałyśmy własne pytania, a dla zwyciężczyni ufundowałam nagrodę - zrobioną przeze mnie podusię :-)

Na koniec dziewczyny mogły wykazać się dużą kreatywnością! Dostały białe body i farbki do malowania na ubraniach i przygotowały wyjątkowe ubranka dla Olusia. Body są w różnych rozmiarach, więc Oluś będzie mógł przez kilka miesięcy urzędować w ubrankach od Cioć :-)




Cudowne prezenty od Cioć

Dziewczyny zaskoczyły mnie też przepięknymi prezentami. Jak się okazało - pomyślały zarówno o mnie, jak i o Olusiu. Ja dostałam przecudną bransoletkę, która od soboty codziennie mi towarzyszy i pięknie się prezentuje. 



Oluś dostał za to mięciutki i naprawdę prześliczny zestaw rzeczy z bambusa: ręczniczek kąpielowy z myjką, podusię i kołderkę do łóżeczka lub wózeczka oraz dwie pieluszki bambusowe - wszystko w marynarskim klimacie. Nie dość, że uwielbiam takie marynistyczne klimaty, to jeszcze te rzeczy są tak milusie i delikatne, że już wiem, że będę z nich często korzystać! I jestem pewna, że Olusiowi też się spodobają :-)


Oluś dostał jeszcze Album Maluszka. Uzupełniłam już pierwsze kilka stron, muszę tylko wkleić zdjęcia. I oczywiście jak Oluś pojawi się na świecie, to będę miała trochę pracy przy jego uzupełnianiu, ale będzie to naprawdę niesamowita pamiątka!

Podsumowanie

Baby Shower to impreza, która przyszła do nas z Zachodu - są oczywiście tacy, którzy nie lubią takich zapożyczeń. Ja jednak nie mam nic przeciwko fajnym zwyczajom, które można wykorzystać na naszym gruncie. Ktoś może powiedzieć - no ale przecież babskie spotkanie można zorganizować bez nazywania tego 'Baby Shower'. No jasne, takie spotkania też organizuję albo w nich uczestniczę ;) ale samo przygotowanie dekoracji i zabaw sprawiło nam mnóstwo frajdy - także cieszę się, że z pomocą dziewczyn udało mi się to wszystko zorganizować!

niedziela, 15 marca 2015

Baby Shower za nami! Część 1: przygotowania

Impreza, impreza i po imprezie! Baby Shower dla Olusia udało się naprawdę świetnie. Już zdradzam Wam szczegóły naszej imprezy! O planowaniu imprezy pisałam TUTAJ. Dziś kilka słów na temat przygotowań, a w najbliższym czasie - relacja z przebiegu imprezy i piękne prezenty, które dostałam od dziewczyn :-)

Dekoracje

Dekoracje na Baby Shower przygotowałam wspólnie z koleżankami. W naszym salonie zawisła girlanda z napisem "Witaj Olek" - szablon literek znalazłam w Internecie, wycięte literki zawiesiłam na tasiemce za pomocą miniaturowych spinaczy. Również na tasiemce i spinaczach zawiesiliśmy ciuszki Olusia - bodziaki i skarpeteczki :-)




Na szafkach przykleiłyśmy też napis, który docelowo znajdzie się nad łóżeczkiem Olusia. Dekoracja powstała też na szafie w przedpokoju - myślę że ona będzie nam towarzyszyła do porodu, tym bardziej że dziś aplikacja ciążowa wskazuje dokładnie 50 dni do planowanej daty porodu ;)





Menu na Baby Shower

Nie jestem kulinarnym mistrzem, wręcz przeciwnie ;) w przygotowaniu dań na wieczór pomogło mi kilka osób. Ostatecznie podczas Baby Shower zajadałyśmy się:

  • sushi przygotowanym przez Marcina - była wersja z surowym łososiem oraz wersja wegetariańska dla mnie. Kilka dziewczyn sushi uwielbiało, a kilka jadło je pierwszy raz. W każdym razie krążki sushi rozeszły się jak ciepłe bułeczki, a ja sama zjadłam ich co najmniej kilkanaście ;)
  • sałatkami - sałatką z tortellini (przepis od Diabelnie Anielskiej :-)) oraz sałatką z ananasem, selerem i kurczakiem (którą zrobiła Marcina mama :-))
  • nuggetsami z sosem ketchupowo-majonezowym oraz tzatziki, 
  • murzynkiem z orzechami w polewie czekoladowej, również upieczonym przez mamę Marcina.



Słodkim hitem imprezy okazały się też ciasteczka, które zamówiłam u mojej znajomej. Ciasteczka były w kolorze całej imprezy - czyli biało - błękitno - szare, w przeróżnych kształtach - bodziaków, wózeczka, ciążowego brzuszka czy serduszka. Ciasteczka wyglądały tak cudnie, że szkoda było nam ich zjeść - najpierw więc nacieszyłyśmy oczy ich widokiem. Kiedy w końcu postanowiłyśmy je schrupać, okazały się równie pyszne, co piękne!





Ps. Po zdjęciach pewnie widać, które robił Tatuś Fotograf, a które ja ;)

sobota, 14 marca 2015

Pierwszy ciążowy kryzys?

Dziś w nocy zaliczyłam chyba mój pierwszy ciążowy kryzys. Obudziłam się w nocy, oczywiście zaliczyłam toaletę. Chciało mi się spać, ale miałam już dosyć spania na lewym boku, niestety wszelkie próby ułożenia się w innej pozycji sprawiały, że źle się czułam - przy czym nie wiem już sama, czy to psychika tak na mnie działa (zakodowałam sobie już że ten lewy bok jest najlepszy dla dziecka), czy rzeczywiście jak tylko kładłam się na plecach to robiło mi się jakoś słabo. 

W każdym razie próbowałam się jakoś ułożyć na tym lewym boku i zasnąć. Wtedy moim kocurom zachciało się bawić - no i rozpoczęły gonitwy po całym mieszkaniu, oczywiście również po naszej sypialni. Kilka razy wstawałam, w końcu wygoniłam je z sypialni i zamknęłam drzwi. Znowu zaczęłam układać się na tym lewym znienawidzonym już boku i pomyślałam, że zaczynam mieć dosyć tego 'błogosławionego stanu'. O mało tego nie wykrzyczałam ;)

Później jeszcze obudziło mnie skakanie któregoś kota na klamkę - na szczęście wtedy Marcin wstał i jakoś przemówił kotom do rozsądku ;)

Co w tym wszystkim najdziwniejsze: obudziłam się rano, jak Marcin wstawał. I położyłam się na plecach. I zasnęłam bez problemu! Później jeszcze zaliczyłam drzemkę na prawym boku - też się dało! No ale w nocy tak spać nie mogłam. I bądź tu człowieku mądry! :-)

Na szczęście po całkowitym przebudzeniu po nocnym kryzysie nie było ani śladu. Przypomniałam sobie że jest sobota, a mnie czeka dziś Baby Shower :-) także wracam do pracy i mam nadzieję, że takich kryzysów będę mieć jak najmniej!

czwartek, 12 marca 2015

Pierwsze efekty sesji ciążowej

Zgodnie z planem wczoraj robiliśmy sesję ciążową. Tak jak kiedyś wspominałam - Marcin jest fotografem, więc oczywiście on robił mi zdjęcia. Dzięki temu ja się niczym nie stresowałam (kilka razy zapytałam tylko, czy jak robi zdjęcia młodym modelkom, to też im tak włosy poprawia ;) ale odpowiedział że nie :)). Jedyny minus - tatuś niezbyt chętnie sam chciał pozować. No ale udało mi się go namówić na dwa zdjęcia - przy czym na jednym występuje tylko jego stopa - no i moja ;) 

Zrobienie zdjęć zajęło nam koło 3 godzin. Pozowanie w ciąży to trochę męczące zajęcie - trzeba spędzać czas w różnych dziwnych pozach, raz na stojaka, raz na leżąco, a raz się wcale ruszać nie można - bo na brzuchu leżą literki ze Scrabble :-) w każdym razie czas nam zleciał bardzo szybko. 

Póki co dwa zdjęcia są gotowe, na resztę pewnie będzie trzeba trochę poczekać, bo Tatuś ma trochę swojej pracy.

A tu oczywiście brzuszek z podusią zrobioną specjalnie dla Olusia przeze mnie :-)


A na koniec zapraszam na Marcina stronę oraz na Facebooka - tam możecie zobaczyć więcej jego zdjęć!

środa, 11 marca 2015

Czas na sesję!

Jestem podekscytowana! W końcu udało mi się umówić z moim mężczyzną na sesję ciążową i dziś po południu startujemy :-) 

Przygotowałam już trochę 'gadżetów' - kilka bodziaków, malutkie słodziutkie buciki, spinacze i tasiemkę, napis "Witaj Olek" który zrobiłam na Baby Shower, scrabble, farbki do malowania ciała. Muszę jeszcze spakować kilka ciuchów dla mnie - na pewno męską koszulę, długą zwiewną sukienkę, ładną bieliznę ;) czeka mnie też pomalowanie paznokci u stóp - mam nadzieję, że dam radę, bo dawno tego nie robiłam ;)



O planowaniu sesji ciążowej pisałam TUTAJ, teraz wchodzimy więc w etap realizacji. Nie mogę się doczekać efektów! :-)

wtorek, 10 marca 2015

Dostałam mój pierwszy Brzusio Box!

Zgodnie z zapewnieniami, 10. marca kurier dostarczył mi mój pierwszy Brzusio Box - czyli pudełko pełne niespodzianek dla mnie i maluszka. Akurat paczka dotarła do mnie podczas odwiedzin koleżanki, więc obie z ciekawością otwierałyśmy pudełko.

Już samo pudełko, w które zapakowane są upominki, wygląda zachęcająco - myślę że zachowam je na drobnostki związane z ciążą.


Po otwarciu trochę zmylił mnie różowy papier - już myślałam, że to paczka przygotowana dla dziewczynki ;) jak się jednak okazało - produkty dla maluszka, które znajdują się w środku, są kolorystycznie przewidziane dla chłopca ;)


Na początku czekały mnie na mnie ulotki promocyjne firm, których produkty znajdują się w pudełku, a także pierwszy prezent - płyta Fundacji Rodzić po Ludzku, przygotowująca do ciąży, porodu i połogu. Na pewno ją przejrzę w ciągu najbliższych dni. 



W marcowym Brzusio Box znalazły się trzy drobiazgi przewidziane dla naszego Bąbla. Pierwsza rzecz, z której chyba najbardziej jestem zadowolona, to termoforek wypełniony pestkami wiśni. Akurat termoforu dla maluszka jeszcze nie miałam, a słyszałam od kilku osób że to przydatna rzecz np. podczas kolek czy bolącego brzuszka. Cena tego termoforku w sklepie producenta (Fiorino) to 15,99 zł. 



Od firmy Fiorino w pudełeczku znalazła się jeszcze jedna rzecz - zabawka z pestkami wiśni w środku. Zabawka wykonana jest z polaru minky i według producenta jest idealna do ćwiczeń manualnych dla dzieci, może też służyć jako ocieplacz do dłoni w chłodniejsze dni. Cena - 10,99 zł


Kolejna rzecz dla Olusia to klonowy gryzak z zawieszką, przeznaczony dla maluszków od 3. miesiąca życia od Lullalove. Nam trafił się żółwik z granatową zawieszką w moim ulubionym marynarskim stylu. gryzaczek zapakowany jest w woreczek. Cena: 36 zł.




No i teraz coś dla mnie: "luksusowe, naturalne przetwory owocowe" od Made with my Mum. Pierwszy o smaku truskawki z białą czekoladą (brzmi przepysznie!), drugi - konfitura borówka amerykańska z owocami leśnymi. Słoiczki są malutkie - mają tylko 40 ml. Myślę że skosztuję ich jutro na śniadanie ;) cena za słoiczek - 3,50 zł. 


I ostatnia rzecz: smoothie owocowe o smaku śliwki, jeżyny i jagody od Fimaro. Trochę szkoda, że nie dostałam wersji truskawka, malina, żurawina - bo uwielbiam truskawki, dobrze że trafił mi się taki krem ;) Cena: 4,99 zł. Smoothie też zostawię sobie na jutro, bo dziś już jestem pełna. 



Podsumowanie: Brzusio Box kosztuje 69 zł przy jednorazowym zamówieniu. Wartość produktów, które znalazły się w marcowej edycji, to ok. 75 zł. Szkoda, że produkty dla mnie zaraz znikną ;) za to Oluś myślę że będzie zadowolony z niespodzianek dla siebie - chociaż trochę czasu jeszcze minie, zanim zacznie z nich korzystać. Na plus jest to, że w Brzusio Box znajdują się produkty od polskich producentów, a do tego naturalne i zdrowe. 



czwartek, 5 marca 2015

Czy ja jestem jakaś dziwna? :-)

Kilka lat temu

Jesteśmy u znajomych, są u nich również ich znajomi z małą córeczką. Dziewczynka śpi w pokoju obok. Co jakiś czas wszyscy do niej zaglądają, żeby sprawdzić czy śpi. Wszyscy oprócz mnie - ja w tym czasie bawię się z kotem znajomym i gadam z nim jak z małym dzieckiem. 

Odkąd pamiętam na Facebooku

Dostaję powiadomienie na Facebooku, że jakiś mój znajomy udostępnił mi coś na mojej tablicy na Facebooku. Na 99% jest to coś związane z kotami - śmieszne zdjęcia, filmiki i grafiki. Ostatnio koleżanka wrzuciła mi taką grafikę:


Wczoraj

Wchodzę do sypialni. Na moim miejscu leży zwinięty w kłębek Stasiek. Jest taki mięciutki i kochany, że nie mogę się powstrzymać. Głaszczę, całuję, przytulam - oczywiście do momentu, aż mu się nie znudzi - wtedy zdarza mu się mnie drapnąć albo pacnąć łapą. Co mnie zbytnio nie zraża, bo za chwilę znowu jest takim słodziakiem, że ja znowu się powstrzymać nie mogę!





Wczoraj patrząc na Staśka zaczęłam się zastanawiać, czy ja jestem jakaś dziwna. I jak się zmieni moje podejście do kotów i dzieci po urodzeniu Olusia. Bo chyba się zmieni, prawda? :-) wtedy będę mieć dwóch słodziaków do przytulania i całowania ;)