piątek, 1 maja 2015

Zaczynam się stresować...

Na 40 dni przed porodem zrobiłam listę rzeczy do zrealizowania przed godziną '0'. No i wygląda na to, że wszystkie pozycje zostały odhaczone z listy. 

W środę skończyłam jeszcze oglądać trzeci sezon "House of Cards" (rzeczywiście dużo słabszy niż wcześniejsze dwa), a wczoraj postanowiłam trochę poudzielać się w kuchni i zrobiłam sałatkę oraz naleśniki. 

No i zaczyna się. Stres. Do tej pory poród był daleko - bo miałam tę listę i sporo poduszek do zrobienia. A teraz... dziś już mamy w kalendarzu maj - a powtarzałam ciągle mojemu Synowi, żeby do maja się wstrzymał z wychodzeniem z brzucha. A to oznacza, że już zaraz - za kilkanaście / kilkadziesiąt godzin coś może zacząć się dziać. W mojej głowie kłębi się mnóstwo różnych myśli. Od tych, jak poradzę sobie z uczuciem bólu aż do tego, jak odnajdę się w roli matki...

Jutro czeka nas pierwsze KTG - chociaż cudów się na nim nie spodziewam, bo nie mam żadnych oznak zbliżającego się porodu. Może jedynie robię się powoli rozdrażniona i zaczynam mieć dość ciągłych pytań czy to już. Jeszcze chwila i będę musiała chyba status na FB co trochę aktualizować, żeby nie musieć odpowiadać ciągle na te same pytania ;)

2 komentarze:

  1. Hihi zaczęło się :D nie znasz dnia ani godziny. A może to lada chwila? Mimo wszystko będzie dobrze! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze KTG... coś wspaniałego... :)
    Pamiętam, że mogłam tak leżeć i wsłuchiwać się w serduszko bez końca :)

    OdpowiedzUsuń