sobota, 23 stycznia 2016

Wakacje z niemowlakiem - jak to wyglądało u nas?


Co prawda z wakacji wróciliśmy już ponad miesiąc temu, ale w końcu zebrałam się, żeby napisać na ten temat parę słów. Mam nadzieję, że mój post rozwieje wątpliwości chociaż kilku osób.


O naszych pierwszych wakacjach w trójkę myślałam jeszcze zanim Olek się urodził. No ale wtedy nie wiedziałam jak będzie wyglądać nasze wspólne życie. Miałam nadzieję, że uda nam się jesienią gdzieś pojechać, chociaż obstawiałam raczej wyjazd last minute. 

W lipcu, kiedy Olek miał 2 miesiące, znaleźliśmy dobrą ofertę wyjazdu na Cypr. A że wyspę tę oboje uwielbiamy i mamy tam znajomych, a jesienią miała się urodzić tam Olka narzeczona - długo się nie zastanawialiśmy i kupiliśmy bilety lotnicze. Kilka dni później zarezerwowałam nocleg w hotelu (z możliwością rezygnacji kilka dni przed wyjazdem), a później samochód. 

Przygotowania do wyjazdu - o czym warto pamiętać, co się może przydać

Przed wyjazdem właściwie nie mieliśmy zbyt wiele załatwiania:

  • Wyrobiłam całej naszej trójce karty EKUZ (Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego). Kartę te wyrabia się bezpłatnie, a wniosek można złożyć mailowo - trzeba go wypełnić, wydrukować, podpisać o wysłać skan. Nie wiem jak w innych województwach, ale w łódzkim działa to bardzo sprawnie. 
  • Wykupiłam nam ubezpieczenie na wyjazd. To akurat zrobiłam poprzez bank, w którym mam konto i w którym pracuję. 
  • Wynajęliśmy parking przy lotnisku. Wylatywaliśmy o 6 rano, na lotnisku musieliśmy więc być po 4.00. Marcin znalazł jednak niedrogi parking z fajną opcją - podjechaliśmy pod terminal i nasz samochód odebrał pracownik parkingu. A kiedy wróciliśmy, auto czekało na nas również pod terminalem. Dzięki temu zaoszczędziliśmy sporo czasu i nie musieliśmy się z Olkiem przesiadać do busa, który dowiózł by nas na lotnisko. Ta usługa kosztowała nas dodatkowo chyba 30 zł.
  • Poza tym oczywiście przygotowałam listę miejsc do odwiedzenia, ściągnęliśmy na telefony mapy Cypru, spakowałam podręczną apteczkę z rzeczami dla Olka... i spakowałam nasze rzeczy. Lecieliśmy tanimi liniami, mieliśmy do dyspozycji dwa malutkie bagaże podręczne (jednym był Marcina aparat, drugim - torba do wózka, w której miałam wszystko co mogło nam być potrzebne w samolocie) oraz dużą walizkę 32 kg, Bałam się strasznie, że się nie spakujemy i że braknie nam miejsca, a tymczasem rzeczy naszej trojki ważyły chyba 16 kg i jeszcze spakowaliśmy trochę wałówki dla znajomej :-)
  • Zabieraliśmy ze sobą wózek - lekką spacerówkę. Mieliśmy go ze sobą aż do wejścia do samolotu, a później odebraliśmy go z bagażem. Za zabranie wózka do samolotu nic nie płaciliśmy (lecieliśmy Wizzairem), a wózek przeżył podróż w nienaruszonym stanie. Do walizki spakowaliśmy też nosidełko - ale w sumie to zapomnieliśmy je ze sobą zabrać na jedną wycieczkę, na której rzeczywiście by się nam przydało ;) i ostatecznie nie skorzystaliśmy z niego.
Nakrycia głowy są be!

Lot samolotem

Tego chyba najbardziej się bałam. Kilka razy leciałam samolotem z małymi dziećmi i niektóre płakały przez cały lot. Poczytałam trochę i wyszło na to, że w czasie startu i lądowania najlepiej podać dziecku pierś. Taki też miałam plan. Niestety legł on w gruzach, bo gdy wsiadaliśmy do samolotu Olek był już głodny i zmęczony, a wiadomo - procedury trochę trwają zanim samolot wystartuje. Dałam mu więc jeść wcześniej i z obawą czekałam na to, co nastąpi przy starcie. Tymczasem nasz syn startu - ani lądowania - nawet nie zauważył. Jeżeli marudził w samolocie - to tylko ze zmęczenia, ale kilka razy udało mi się go uśpić i smacznie sobie spał. Problemem jedynie był brak miejsca w samolocie (do 2 lat dziecko trzyma się na kolanach) - ale i tak nieźle trafiliśmy, bo w samolocie było trochę miejsc wolnych i w obie strony mieliśmy do dyspozycji trzy miejsca siedzące. W drodze powrotnej zirytował nas tylko starszy pan siedzący przed nami - najpierw rozłożył swoje siedzenie, przez co prawie uderzył siedzącego mi na kolanach Olka w twarz. A po jakimś czasie odwrócił się i zwrócił nam uwagę, żebyśmy coś z Olkiem zrobili bo kopie mu w siedzenie!!! Mnie dosłownie zamurowało, Marcina też. Powiedzieliśmy facetowi że hello! ale to jest małe dziecko, to raz, a dwa - że lecimy tanimi liniami i to normalne, że jest ciasno. Na co gość odpowiedział że 'trzeba było nie lecieć z dzieckiem!!!'. My na to, że on mógł sobie lecieć pierwszą klasą. No i koniec rozmowy...

Jeszcze odnośnie samolotu - jak Olek nie spał - a nie spał w sumie chyba większość czasu - to bawił się zabawkami, 'czytał' gazety ;) trochę z nim pochodziliśmy. Pieluchę zmieniałam mu w drodze na Cypr, z powrotem zrobiłam to tuż przed startem jeszcze na lotnisku - przewijak co prawda w samolocie był, ale ponieważ toalety w samolotach są mega ciasne, to ja się ruszyć nie mogłam, a Olek leżąc na przewijaku dotykał skośnego sufitu...do tego torby nie miałam gdzie położyć więc postawiłam ją na kranie, z którego zaczęła lecieć woda... także było z przygodami ;) 

Aha, dodam jeszcze że oprócz nas w samolocie była dwójka niemowlaków (3 i 5 miesięcy). Te dzieciaczki również nie płakały, sporo przespały. Najbardziej panikował ok. 3-letni chłopiec.


Na miejscu

Na miejscu korzystaliśmy z wynajętego samochodu. Razem z autem wynajęliśmy fotelik samochodowy, więc nie było problemu z jazdą po wyspie. Jednym z pierwszych odwiedzonych przez nas miejsc był supermarket - kupiliśmy pieluchy, chusteczki nawilżane i słoiczki dla Olka - stwierdziliśmy że nie ma co zapychać sobie walizki, chociaż w sumie trochę drożej nas to wszystko wyniosło. 

Śniadania jedliśmy w hotelu, a inne posiłki - w restauracjach. Praktycznie wszędzie dostępne były foteliki do karmienia, więc nie mieliśmy problemu z usadzeniem i nakarmieniem Olka. W hotelu nawet pożyczyliśmy sobie fotelik do pokoju, dzięki czemu poranną kaszkę czy deserek Olek mógł zjeść siedząc wygodnie :-) do tego wszyscy byli bardzo pozytywnie nastawieni do naszego uśmiechniętego Bąbla - zagadywali, uśmiechali się, robili głupie miny - a nawet chcieli brać go na ręce :-)

Tydzień na Cyprze spędzaliśmy dość aktywnie - nie siedzieliśmy w hotelu, tylko zwiedzaliśmy. W dłuższe trasy wybieraliśmy się tak, żeby Olek w tym czasie mógł spać. I zrobiliśmy kolo 750 km - co na tak małą wyspę jest całkiem niezłym wynikiem :-) Olek czasem marudził w aucie - tu wybawieniem okazał się tablet ze zgranymi jego ulubionymi piosenkami. Wystarczyły "Cztery słonie" i "Mucha w mucholocie" i Olek już spał!

Cztery słonie - i możemy jechać!

Olek w nowych miejscach zaaklimatyzował się świetnie - można powiedzieć, że wszędzie czuł się jak w domu. Bardzo się z tego cieszę i mam nadzieję, że to się nie zmieni jak będzie starszy!


Podsumowując: Wiele osób łapało się za głowę słysząc, że z półrocznym dzieckiem wybieramy się na wakacje, do tego samolotem i w listopadzie! Ja natomiast uważam, że na pierwszy wspólny urlop wybraliśmy idealną porę: tzn. Olek miał pół roku, siedział już sam i troszkę pełzał, ale jeszcze się zbytnio nie przemieszczał. Kiedy pojechaliśmy na plażę, mogliśmy w spokoju położyć się na kocu, Olek dostał zabawki i butelkę wody - i się pięknie bawił :-) teraz pewnie musielibyśmy go ganiać po całej plaży :D









Oczywiście na pewno sporo zależy od dziecka - nasz egzemplarz świetnie się sprawdził w nowych sytuacjach i nie sprawiał nam żadnych problemów, ale pewnie są dzieci, które mają problem ze spaniem w nowych miejscach czy przepłaczą całą podróż samolotem. Ale każdy rodzic zna swoje dziecko więc mniej więcej wie, czego może się spodziewać. W każdym razie: udane wakacje z niemowlakiem są możliwe! Dlatego jeśli macie dylemat - jechać czy nie - to ja mówię JECHAĆ! :-)

Ps. Gdyby nie kiepskie nocne spanie Olka (do którego "prawie" się już przyzwyczailiśmy) oraz wczesne pobudki, to mogłabym powiedzieć, że naprawdę wypoczęliśmy ;) 

21 komentarzy:

  1. Cudny wyjazd :) napisałaś, że kupiliście Olkowi słoiczki na miejscu, a mnie ciekawi jak mu one smakowały? To były cypryjskie dania dla niemowląt?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kupiliśmy mu słoiczki z Hippa, takie same jak można u nas dostać :) jadł ze smakiem ;) próbował też cypryjskich owoców ;)

      Usuń
  2. Kasiu a płaciliscie za bilet dla Olka? Chodzi mi o to czy takie maluchy latają za darmo czy jest jakaś stawka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co widzę w podsumowaniu kosztów biletów opłata za dziecko wyszła 158 zł. A łączny koszt biletów, razem z dużym bagażem, to 875 zł. Chyba w każdej linii jest tak, że maluchy do 2. roku życia płacą tylko opłaty lotniskowe.

      Usuń
    2. za to w hotelu za Olka nie płaciliśmy, a nawet uszykowali nam dla niego łóżeczko turystyczne :-)

      Usuń
  3. Polecam się w temacie ubezpieczeń:)
    https://www.facebook.com/karolkoscaxa/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja mojego męża z trudem przekonałam do wyjazdu w góry do mojej siostry. Krzyś miał wtedy 12/10 miesięcy. Jechalismy noca i bardzo polecam takie rozwiązanie. On sobie spał. Minus rozwiązania jest taki ze nie można zrobic przystankow, bo by się obudził.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. u nas nawet w dzień nie można zrobić przystanku jak Olek śpi w aucie ;)

      Usuń
  5. Fajnie, że o tym napisałaś, bo ja właśnie chciałabym pojechać na wakacje, ale trochę się bałam, bo Staś będzie miał wtedy ok. pół roku/7 miesięcy. Ale po przeczytaniu posta chyba się zdecyduję :)

    Pozdrawiam i zapraszam na swojego nowego bloga : momandson.uchwycone-chwile.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no to jak dla mnie idealna pora :) chociaż oczywiście wszystko zalezy od dziecka!

      Usuń
  6. My już też myślimy o wakacjach, ale tego lotu samolotem z przemiłymi pasażerami się obawiam... jak widać "uprzejmych" panów nie brakuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no niestety, tacy ludzie się zdarzają, ale ogólnie nie ma się co nimi przejmować! Szkoda byloby rezygnować z wyjazdu z takiego powodu!

      Usuń
  7. Aj, aż mi się zatęskniło za słońcem, plażą i wakacjami :) my w tym roku planujemy gdzieś w końcu wyskoczyć, zobaczymy czy z Synka będzie podróżnik ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzymam kciuki żeby okazał się małym Podróżnikiem ;)

      Usuń
  8. Widzę zakup nowego fotelika! My też się zastanawiamy. Kupowaliście w Częstochowie na al. Pokoju? Możesz coś polecić?

    OdpowiedzUsuń
  9. Przydatny tekst dla mnie. Niebawem przed nami pierwszy lot samolotem. Mam co prawda starszego Bąbla, bo 20-miesięczniaka, ale panikuję okropnie, bo nie wiem jak okiełznam go w podróży...

    OdpowiedzUsuń
  10. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń