czwartek, 5 lutego 2015

Tak to się zaczęło!

26 sierpnia 2014, wtorek, pierwsza rocznica podpisania aktu notarialnego w związku z kupnem mieszkania, jak i pierwsza rocznica spłacania kredytu mieszkaniowego (pierwsza, ale niestety nie ostatnia ;)). To też teoretycznie drugi dzień spodziewanego okresu, który tym razem się nie pojawił. 

Ogólnie w dniach poprzedzających ten 'sądny' dzień czułam, że coś się dzieje - czasem tak mam, że od wewnątrz czuję taki delikatny stresik, zwiastujący coś ważnego. I tak też było tym razem.

Wracając do 26 sierpnia. Do tej pory miesiączkę miałam regularną, a jeszcze w ostatnim czasie korzystałam w aplikacji w telefonie, która mi o niej przypominała. Jej brak sprawił więc, że w głowie zaczęła mi się świecić czerwona lampka. Ponieważ to był wtorek, ja od 8.00 do 16.00 siedziałam w pracy. Ale tego dnia ciężko było mi się skupić - co trochę zerkałam w telefon szukając w Internecie pierwszych objawów ciąży. 

Gdy tylko wybiła 16.00, prawie wybiegłam z pracy, wsiadłam w auto i pojechałam do pobliskiej galerii (choć galeria to za wielkie słowo) i w Rossmanie zakupiłam mój pierwszy w życiu test ciążowy - wzięłam od razu podwójny. W 'galerii' były toalety, a że mnie po raz kolejny tego dnia chciało się siku - postanowiłam test zrobić od razu, nie czekając na powrót do domu. Ręce mi się trochę trzęsły, nie do końca wiedziałam nawet jak się tym testem posługiwać ;) w każdym razie po kilku minutach zobaczyłam dwie kreski zwiastujące ciążę. 

Do końca nie wiem, jak dojechałam do domu ;) daleko co prawda nie miałam, ale te kilka minut trwały wieczność. Po drodze oczywiście zastanawiałam się, jak o ciąży powiedzieć Marcinowi. 

Gdy weszłam do domu okazało się, że Marcin spał na kanapie. Podeszłam z testem w ręku i go obudziłam, mówiąc że mam dla Niego prezent z okazji rocznicy kupna mieszkania. On trochę nieprzytomny jeszcze spytał jaki prezent, a wtedy ja dałam mu test. Ojj to był dla niego szok ;) prawie taki sam jak dla mnie. Pojawiły się łzy, ale oboje bardzo się cieszyliśmy. 

Po południu spotkaliśmy się z przyjaciółmi, z którymi umówiliśmy się już parę dni wcześniej, pojechaliśmy na lody. Włożyłam test do torebki i w trakcie spotkania powiedzieliśmy, że chcemy im coś pokazać. Wyciągnęłam test... i dopadł mnie tak histeryczny śmiech, że nie byłam w stanie powiedzieć słowa. Z tego wszystkiego mąż przyjaciółki stwierdził, że go wkręcamy ;) no i nie było wyjścia - wieczorem z drugim testem pojechaliśmy do przyjaciół i u nich robiłam test. Dopiero wtedy znajomy nam pogratulował ;) ale nie ma się co dziwić - do tej pory oboje deklarowaliśmy, że lepiej mieć kota niż dziecko ;) 

No i tak - trochę niespodziewanie - dowiedzieliśmy się, że zostaniemy rodzicami i że zmieni się całe nasze życie. Choć tego nie planowaliśmy, to cieszę się bardzo, że właśnie tak się to wszystko potoczyło - i mam wrażenie, że Bąbel wybrał sobie naprawdę idealny moment na pojawienie się na świecie :-) ja np. kilka miesięcy przed zajściem w ciążę zaczęłam się lepiej odżywiać i trochę schudłam, a poza tym spełniłam kilka swoich marzeń - tych mniejszych i tych większych ;)

19 komentarzy:

  1. My dowiedzieliśmy się o Róży bardzo szybko na koniec czerwca. Okres miałam raczej regularny, a wtedy spóźniał mi sie 2dni. Jednak nie dlatego zrobiłam test. Zaczęłam się dziwnie czuć, a jeszcze dziwniej zaczęła zachowywać się nasza kotka. Ciagle kładła mi się na brzuch i chodziła za mną krok w krok. Mąż zaczął się śmiać, że pewnie jestem w ciąży.. Podeszłam do tego z dużym dystansem, ale że test miałam w domu to go zrobiłam. I pojawiała się druga kreska! Tabletki odstawiłam 3msc wcześniej, a córeczka poczekała do naszego ślubu i zaszłam w ciąże miesiac po nim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czyli też wyczuła idealny moment :-) a koty chyba rzeczywiście coś wyczuwają - mój jeden kot przed ciążą zawsze spał na poduszce, a odkąd jestem w ciąży śpi dosłownie między moimi nogami ;)

      Usuń
  2. Ja z kolei pojechałam do szpitala na badania krwi. test ciążowy wyszedł negatywny a ja czułam że będzie dzidzia i miałam racje :) te 1,5 godziny oczekiwania na wynik to była wieczność :) A potem wsiadłam do samochodu i zalały mnie łzy- wszystkie emocje świata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj dokładnie, wszystkie emocje naraz! No i jak widać - kobieca intuicja działa :-)

      Usuń
    2. wszystkie emocje świata razy sto to są dopiero po porodzie jak poznajesz swoje dziecko :D piękne chwile :)

      Usuń
    3. Nie mogę się już doczekać! :-)

      Usuń
  3. Lubię czytać o tych początkach. Lekki stresik, łzy radości, uśmiechy, drżenie rąk- pamiętam ten moment jakby był wczoraj :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hehe, przypomniał mi się moment kiedy dowiedzieliśmy się, że jestem w ciąży, byliśmy oboje w szoku, ale bardzo pozytywnym ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale super historia :D będziecie mieli co opowiadać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :-) mam jeszcze takich kilka w zanadrzu ;)

      Usuń
    2. To zbieraj te wspomnienia, zbieraj - cenny skarb :)

      Usuń
  6. Mi powiedziała Pani doktor: ciąża, nie będzie problemu? (Widząc moją reakcję). Na co ja: nie, nie będzie. Mąż mi rano powiedział: jakbyś miała być chora to już lepiej bądź w tej ciąży. Potem wyszłam do niego ze zdjęciem. Fajne uczucie. Problem tylko w tym, że od razu dowiedziałam się, że jest ryzyko, że stracę tę ciążę... ale jakoś radość przyćmiła wszelkie smutki i wiedziałam, że będzie dobrze. W sumie wyszło całkiem nieźle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nooo wyszło całkiem nieźle :-) a ja za to na początku stresowałam się, że coś będzie nie tak.

      Usuń
  7. Fajna historia... ;) Warto sobie spisać takie wspomnienia, by później do nich powracać :)
    Ja również swoją historię spisałam, ale opublikuję, gdy minie równy rok od tego wydarzenia, a było ono szokujące! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego własnie ją spisałam, żeby za jakiś czas można było do niej wrócić :) hmm zaciekawilaś mnie swoją historią, będę czekać :-)

      Usuń