sobota, 24 października 2015

Olek w pociągu

Kilka tygodni temu wpadłam na dość szalony pomysł: wyprawę pociągiem do stolicy. Z Olkiem. Sporo osób pukało się w głowę, jak o tym słyszało. Tuż przed podróżą ja też byłam zestresowana na maksa i byłam o krok od rezygnacji z podróży. Ale pojechaliśmy i nie żałuję!

Kiedy dowiedziałam się o ciąży, zarejestrowałam się na forum ciążowym. Z dziewczynami - 'majóweczkami', czyli mamami które tak jak ja urodziły w maju - 'znamy się' więc już prawie rok. Najpierw wspólnie przeżywałyśmy nasze ciąże, kompletowałyśmy wyprawkę, stresowałyśmy się porodami... teraz zachwycamy się naszymi dzieciakami, wspieramy się w chorobach dzieci, czasem narzekamy, a czasem chwalimy się tym, co robimy oprócz bycia mamami. Często mówimy sobie rzeczy, o których nie wie nikt inny. Kiedy więc kilka tygodni temu ktoś rzucił propozycję spotkania w Warszawie, pomyślałam 'Jasne!'. 



Do Warszawy postanowiłam dostać się z Olkiem pociągiem. Kiedy zabrałam się do sprawdzania połączeń okazało się, że kupując bilet na pociąg Intercity odpowiednio wcześniej możemy dostać nawet 30% zniżki. Dzięki temu za bilet dla nas zapłaciłam jedynie 29 zł (dzieci do 4 roku życia mają zniżkę 100%).

Na powrót umówiłam się z Olka chrzestną, która tego dnia wracała z Warszawy. Jedynym minusem tego rozwiązania było to, że musiałam wziąć ze sobą również fotelik samochodowy. No i oczywiście wózek dla Olka. 

Tym, co mnie przerażało, było wejście i wyjście z pociągu z tym całym ładunkiem. Sama nie dałabym rady, nawet gdybym miała tylko wózek. No ale od czego są maślane oczy i piękny uśmiech? :-) 

Do pociągu pomógł mi wsiąść Marcin - tyle że musiał od razu wysiadać, żeby pociąg nie odjechał z nim. Jak chciałam ruszyć korytarzem w stronę mojego przedziału to okazało się, że drzwi w pociągu są za wąskie i nie mieszczą mi się w nich tylne koła wózka (wybrałam się do Warszawy spacerówką Bebetto Silvia)... na szczęście od razu za mną do pociągu wszedł konduktor i jego dwóch młodych uczniów. Panowie od razu ruszyli do pomocy. Wzięli ode mnie fotelik i wózek, a ja z Olkiem poszłam do przedziału. Panowie odkręcili tylne koła i przestawili wózek na drugi koniec wagonu, po czym przesadzili mnie do przedziału również na końcu wagonu. Zarezerwowali też dla mnie cały przedział, tak aby nikt się do nas nie dosiadł. I od razu powiedzieli żebym się nie stresowała, bo w Warszawie również mi pomogą. 

Podróż minęła nam bardzo szybko i przyjemnie. Fotelik samochodowy bardzo się przydał - ustawiłam go na podłodze, wsadziłam w niego Olka i ten nawet usnął (a fotelik sam się bujał ;)). jak Olek się obudził, to trochę posiedział u mnie na kolanach, trochę go ponosiłam - i już byliśmy w Warszawie. Panowie z obsługi pociągu również mi pomogli przy wyjściu.


Poruszanie się po Warszawie byłoby ciężkie z wózkiem i fotelikiem, dlatego fotelik zostawiłam w dworcowej poczekalni. I wraz z jeszcze jedną majóweczką tramwajem pojechałyśmy na miejsce naszego spotkania. Po drodze miałyśmy do pokonania całkiem niezła liczbę schodów - niekoniecznie ruchomych. Przydały się umiejętności wciągania i ściągania wózka po schodach, chociaż w kilku sytuacjach przechodzący ludzie sami zaoferowali pomoc, z której oczywiście chętnie korzystałyśmy.

Niestety brakło nam czasu na pozowanie ;)


Po spotkaniu znowu wsiedliśmy do tramwaju, pospacerowaliśmy po Złotych Tarasach i wróciliśmy autem do domu. Olek był trochę marudny i dopóki nie usnął w aucie musiałam się trochę nakombinować, żeby nie płakał. Gdybyśmy wracali pociągiem to tego problemu by nie było - bo mogłabym wziąć go na ręce i ponosić. 

Podsumowując: podróż pociągiem z takim niemowlakiem to naprawdę super sprawa! Dziecko nie siedzi ciągle w jednej pozycji, można je wziąć na kolana, ponosić, przebrać - a pociąg ciągle jedzie! A jeśli trafi się  na tak pomocną obsługę, na jaką trafiłam ja, to już w ogóle nie ma się czym stresować!

13 komentarzy:

  1. Wow, odważna babka! :) i na jakich miłych konduktorów trafiłaś ;] a jak samo spotkanie się udało? Dużo mam przyjechało?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. było nas 5 - jedna mama nie dojechała. Niewiele ale idealnie żeby z każdym zamienić parę słów :-)

      Usuń
  2. Odważna jesteś! Ale ja w sumie też mam plan podróżować pociągiem ze Stasiem jak się urodzi. Tylko się zrobi ciepło! Uwielbiam podróże pociągiem i mam nadzieję, że On też je polubi - już od początku życia :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie, Panna O ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też należę do mam "majóweczek" :) tyle że rok wcześniej ;) dobrze jest mieć takie koleżanki w sieci

    OdpowiedzUsuń
  4. Super :) Fajnie, że trafiłaś na pomocnych konduktorów :) Też właśnie się wybieram na wycieczkę z Frankiem, ale chyba postawię na nosidło ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nosidło też miałam w pogotowiu ale się nie przydało. A gdyby nie pomocni panowie to chyba spędziłabym całą podróż na korytarzu przy drzwiach :D

      Usuń
  5. Teraz można komfortowo podróżować - szczególnie do stolicy - którą ubóstwiam! :)
    btw... Wyglądasz kwitnąco!

    OdpowiedzUsuń
  6. Też słyszałam, że najlepiej z dzieckiem jedzie się pociągiem. Właśnie ze względu na to, że nie musi przez całą podróż być w foteliku. Niewiele się o tym mówi, a może bardziej nie wiele osób zwraca na to uwagę, ale dziecko w foteliku nie powinno jechać dłużej niż 1,5 godziny. Po tym czasie potrzebna jest przerwa. To szczególnie ważne, jeśli dziecko ma zaburzenia napięcia.
    Ja w ogóle lubię pociągi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też lubię pociągi ale kilka lat nimi nie jeździłam. Kto wie, może teraz się to zmieni ;)

      Usuń