Przed planowaniem chrzcin wzbranialiśmy się ponad dwa miesiące. Za dużo mieliśmy komplikacji po drodze i szczerze mówiąc - bałam się z nimi skonfrontować. Ale okazało się że nie taki diabeł (ksiądz) straszny ;)
Bez ślubu i z jednym rozwodem na koncie - oto najważniejszy powód, dla którego wyprawa do księdza w sprawie chrzcin była przez nas odwlekana od dnia narodzin Olka, choć wszyscy dookoła pytali kiedy zamierzamy je zrobić. Średnio mi się uśmiechało wysłuchiwać kazania, jakimi to złymi rodzicami jesteśmy i jaki grzech popełniamy, będąc razem. Albo chodzić od księdza do księdza, bo ktoś nam robi problem. Jeszcze nie tak dawno widziałam pod jednym z kościołów plakat 'konkubinat to grzech' i nasłuchałam się wielu opowieści właśnie o przygodach ludzi z księżmi.
Ostatecznie do kościoła dotarliśmy pod koniec lipca. Z Olkiem w pakiecie. Powiedzieliśmy, że chcemy ochrzcić syna. Ksiądz wziął akt urodzenia i zaczął spisywać dane. Po wpisaniu naszych imion i nazwisk ksiądz spytał czy jesteśmy małżeństwem. Powiedzieliśmy jaka jest sytuacja - że ślubu nie ma, był rozwód, że swój ślub cywilny kiedyś planujemy (kiedyś to bardzo trafne słowo ;)). W tym momencie czekałam na kazanie, bałam się tego momentu strasznie. I co? I nic. Zero komentarza, żadnego słowa potępienia, nic o rozwodzie kościelnym czy tym, że robimy dziecku krzywdę. Chrzciny załatwione.
Czy mieliśmy szczęście i trafiliśmy na liberalnego księdza? Pewnie tak. A może coś się jednak zmienia w polskim kościele? Nie wiem... cieszę się jednak, że bez większego stresu udało nam się to załatwić.
Teraz przede mną organizacja imprezy. Na liście gości w pierwszym momencie mieliśmy ponad 50 osób + dzieci... ale po przemyśleniu trochę ją ograniczyliśmy. Sami przygotowaliśmy zaproszenia i jesteśmy właśnie w trakcie ich wręczania.
Przed nami jeszcze ustalenie menu i skompletowanie stroju dla Olka. I zamówienie tortu - już wiem, że muszą być na nim turkusowo-szare grochy, tak żeby tort współgrał z przygotowanymi zaproszeniami :)
My również bez ślubu, cywilny 'kiedyś' ;) Nasz znajomy jest księdzem wiec on będzie udzielał chrztu. Gdyby nie to to miałabym podobne obawy co Ty przed konfrontacja z przypadkowym księdzem.
OdpowiedzUsuńno to macie komfortową sytuację. Gdybyśmy my mieli znajomego księdza, to pewnie już dawno by było po chrzcinach :)
UsuńSuper że trafiliście na takiego księdza bo z tym co się spotkałam to jest to rzadkość - ale może to tylko ja znam bardziej te negatywne historie z tym związane. U nas też były plany żeby zrobić duże chrzciny ale gdybyśmy zaprosili tych co chcemy to zrobiłaby się impreza na ponad 80 osób... W końcu doszliśmy do porozumienia i skróciliśmy listę tylko do dziadków Laury, cioć i wujków czyli wyszło nas 13 osób. Co prawda rodzina męża nie mogła tego przeboleć ale jakoś poszło :) Nie taki diabeł straszny - my też się obawialiśmy a w końcu wyszło ok :) i tego też Wam życzę :)
OdpowiedzUsuńmyślę że u nas 80 osób też by się spokojnie nazbierało :D
UsuńU nas było kilka słów ponieważ mamy ślub cywilny i oczywiście pytanie księdza to kiedy kościelny i czy jakieś przeszkody są. Ale w końcu spisał dane i było ok☺
OdpowiedzUsuńCieszę się, że trafiliście na takiego księdza... w końcu dziecko niczemu winne, że takie jest prawo kościelne, a nie inne...
OdpowiedzUsuńU nas było 9 osób, sama najbliższa rodzina rodzice, chrzestni i dziadkowie (ja nie mam rodzeństwa, a mąż ma tylko siostrę, teść nie dojechał :/ ale to pozostawię bez komentarza). Impreza się udała i było wspaniale... :)
no dokładnie, dziecko nie jest niczemu winne. Szkoda tylko, że jednak jeszcze nie wszyscy księża tak myślą...
Usuńnajważniejsze że impreza się udała! :)
Fajnie, że obyło się bez problemu :)
OdpowiedzUsuńU nas bylo 20 osób, a to sami najbliżsi.
Ach, no i śliczne zaproszenia :) My w końcu zaproszeń nie mieliśmy, skoro tylko bliska rodzina, to nie widziałam sensu w sumie. Każde święta razem, to tu w Wielkanoc też ta sama grupa osób :)
Usuńmy akurat z robienia zaproszeń mieliśmy frajdę :)
UsuńSuper zaproszenia:) aaa ksiądz to naprawdęniespotykany;)
OdpowiedzUsuńFajne zaproszenia, nam się nie chciało robic i zapraszaliśmy ustnie.
OdpowiedzUsuń